Usytuowana na South Fork Mountain w Zachodniej Wirginii, głęboko na 27-hektarowym terenie, do którego można dotrzeć tylko pieszo lub pojazdem terenowym, znajduje się nieskomplikowana kabina. Architekt Jeffery Broadhurst zbudował to miejsce dla swojej rodziny i według własnego opisu, to tylko skromny krok od biwakowania namiotowego. Tutaj nie ma elektryczności, a poza lampami oliwnymi i piecem na drewno jest niewiele wygód. Jest schronienie przed żywiołami i platforma, z której można podziwiać spektakularny widok.
Choć projekt jest godny uwagi, w całej swojej odświeżającej prostocie, kabina imponuje również sprytnym wykonaniem. Najbardziej oczywiste są podsłuchane drzwi garażowe, które całkowicie otwierają jedną stronę kabiny na zewnątrz. Ale są też mniejsze triumfy. Na przykład od spodu podłogi wyłożona jest metalowa siatka przeciw gryzoniom - taka, jaka służy do ochrony miejscowych wybiegów kukurydzianych. Więc nawet jeśli człowiek widzi ziemię przez szczeliny między deskami podłogowymi, szkodniki futrzane nie mogą się tam dostać.
Podobnie pomysłowy jest prowizoryczny system wodno-kanalizacyjny. Pod kabiną i dostępny przez klapę znajduje się duży zbiornik magazynowy, który zasila (za pomocą morskiej pompy zęzowej) mniejszy zbiornik dystrybucyjny zamocowany do sufitu. Stamtąd grawitacja dostarcza wodę do kranu zlewu w maleńkim, schowanym obszarze kuchennym.
Broadhurst sam zbudował domek z pomocą rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Użyte materiały nie różnią się od tego, co przeciętny człowiek znalazłby na półkach w pobliskim sklepie z artykułami dla majsterkowiczów. Siedząc na kwartecie impregnowanych ciśnieniowo słupków z drewna, tak jak na podwórku, kabina ma bocznicę z drewna i listew oraz metalowy dach pokryty ternem. Choć wyraźnie użytkowe, oba elementy nadają ponadczasowy wygląd eleganckiej, godnej pozazdroszczenia prostoty.