Odbudowa rezydencji wiosennej

Anonim

Pragnienie pary z Raleigh w Północnej Karolinie do nakrapianego światła słonecznego, które zostało udaremnione przez źle rozmieszczone okna w ich domu z lat 90., który był już w straszliwym stanie, skłoniło ich do zbudowania nowego, współczesnego domu na dotychczasowym śladzie.

„Było tam naturalne światło, ale nie można było tego docenić, ponieważ stary dom nie miał okien od strony południowej”, mówi Angela Hodge, która wraz z mężem kupiła ten dom – swój pierwszy – w 1999 roku.

Wyjątkiem był apartament z sypialnią po południowo-zachodniej stronie. „Ta łazienka była ładna i jasna przez cały czas – najjaśniejsze miejsce w domu” – mówi. „Ale nie przesiadywałam cały czas w łazience”.

Mieszkając tam przez 10 lat, para wycofała się, by zrobić bilans rezydencji, której budowniczy najwyraźniej spieszył się, by ją połączyć. „Kiedy mieszkasz w miejscu, zaczynasz dostrzegać jego dziwactwa i wady, jego dobre i złe strony”, mówi. „Ten dom po prostu nie był tak dobrze zbudowany, z różnymi rzeczami, takimi jak pleśń i inne rzeczy, które psują się”.

„Miała bocznicę i gnijące okna Masonite, z dużymi oknami palladiańskimi wychodzącymi na zachód i problemami słonecznymi, które zostały naprawdę słabo rozwiązane”, mówi Erik Mehlman, dyrektor BuildSense, firmy projektowo-budowlanej w pobliskim Durham, którą para spotkała na targach Green w 2009 roku. Wycieczka do domu. „Mieli dobre wyczucie domu, w którym się znajdowaliśmy, i tego, co ostatecznie chcieliśmy osiągnąć” – mówi Hodge. „Więc poprosiliśmy Mehlmana, aby przyszedł do domu na spacer”.

„Był to dom konstruktora produkcyjnego, dom z planami przeznaczony na płaski teren”, mówi Mehlman, „ale stał na stromym zboczu”. Pod domem znajdowała się przestrzeń, głęboka na 4 stopy na jednym końcu i na 12 stóp na drugim.

ZAJMIJ TUTAJ WYCIECZKĘ DO DOMU

Rozpoczęły się dyskusje, czy najlepiej sprzedać dom, a potem znaleźć kolejną działkę i tam wybudować. Ale klienci wciąż wracali do swojego gęsto zalesionego miejsca z dojrzałymi drzewami i światłem sączącym się przez liściasty baldachim. Najwyraźniej nie chcieli go opuścić. Po dokładnym rozważeniu i rozważeniu opcji, architekci ustąpili, decydując się pozostać na miejscu i przebudować.

Jednym z początkowych wyzwań była lokalizacja domu. Ponieważ dom znajdował się w pobliżu jeziora Korpusu Inżynierów Stanów Zjednoczonych oraz w strefie buforowej starego koryta strumienia, architekci musieli uszanować istniejący ślad domu. Początkowo postanowili zbudować na szczycie przestrzeń i fundamenty.

„Powiedzieliśmy: sprowadźmy to do systemu stropowego pierwszego piętra, zostawmy fundamenty i prace murarskie i przeszukajmy przestrzeń, połóżmy na tym belki stropowe, potem ściany, a potem dach” – mówi Mehlman. „Nie musielibyśmy przesuwać podjazdu i uniknęlibyśmy prac na budowie i związanych z tym pieniędzy”.

Potem przyszedł do nich klient z prośbą o pokój gościnny w przestrzeni podziemnej, a także sklep z drewnem. Architekci zaczęli się zastanawiać. Wkrótce wykopali przestrzeń do przeszukiwania, aby stworzyć pełną piwnicę o powierzchni 2500 stóp kwadratowych z sufitami o wysokości 8 stóp. Przestrzeń oferowała pokój gościnny, stolarnię, maszynownię, piwnicę na wino oraz szklarnię z ekspozycją południową i świetlikami.

Zamiast zburzyć dom, architekci go zdekonstruowali. Usunęli cegłę i ponownie ją wykorzystali. Uratowali całe drewniane ramy i zbudowali główną klatkę schodową ze starych kołków. „To bezpośrednie połączenie wizualne ze starym domem” – mówi. To, czego nie można było wykorzystać, zostało przekazane Habitat for Humanity.

W miarę urzeczywistniania się wizji architektów właściciele domów przechodzili podobną zmianę wrażliwości projektowej – od antyków i bałaganu do szczupłego, nowoczesnego i współczesnego. „Nazywam to moim Południowe życie Faza i myślę, że to naprawdę nie byłem ja – mówi Hodge. „Ale potem zacząłem widzieć przestrzenie w odwiedzanych przeze mnie domach, które były inaczej opływowe, wizualnie prostsze, bez wielu ozdobnych rzeczy – i lepiej zareagowałem na tę estetykę. Był spokojniejszy i rezonował ze mną”.

„Przynieśli nam stos Atomowe Ranczo czasopisma”, mówi Mehlman. „Wtedy Angela zapytała, czy słyszałam o japońskim sposobie obiegu engawa. Zaciera linie przestrzeni wewnętrznych i zewnętrznych, a ona chciała doświadczyć zarówno zewnętrza, jak i wnętrza”.

Tak rozpoczęła się faza projektowania. BuildSense zaczął analizować, co sprawia, że Atomowe Ranczo dom - co to jest i co konkretnie podobało się klientowi. Głównymi kandydatami były niski, spadzisty dach, obfitość pokładów i estetyczna wytrzymałość dużej jednostki murowanej, od wewnątrz do zewnątrz. Jednak zamiast skupiać się na ciężkim elemencie, architekci wysłuchali, co o świetle mówili zarówno klienci, jak i strona. Zaproponowali trzypiętrową wieżę zbudowaną z perforowanych paneli aluminiowych. Koronkowa i jasna struktura 16'x20' tworzy podświetloną latarnię morską, która przebija wszystkie trzy kondygnacje nowego domu.

„To jasne pudełko definiuje wpis” – mówi Mehlman. „To dobre urządzenie orientacyjne, które wnosi światło w ciągu dnia, a w nocy jest jak latarnia na ulicy”.

Jest to również pomocne w znalezieniu drogi na wybieg na trzecim piętrze, który prowadzi na zewnątrz do platformy i teleskopu, którego potrzebował klient.

Ale przede wszystkim jest to wieża, która skupia się na pstrokatym świetle.

J. Michael Welton pisze o architekturze, sztuce i designie w publikacjach krajowych i międzynarodowych. Redaguje i publikuje internetowy magazyn o designie na www.architekciandartisans.com.