
W zeszłym tygodniu New York Times opublikował artykuł Home Section na temat wentylatorów i/lub klimatyzacji, w zależności od tego, gdzie stoisz w debacie. Autor, Michael Tortorello, poinformował, że liczba osób, które wolą wentylatory od klimatyzacji, wynosi mniej niż 2%, zgodnie z dziesięcioletnimi badaniami prowadzonymi przez Centrum Energii Słonecznej na Florydzie. Ja, podobnie jak autor, należę do tej liliputowskiej populacji. Artykuł ujawnia, że jesteśmy zasadniczo narodem uzależnionym od klimatyzacji niezależnie od potrzeb.
Co dziwne, zauważyłem tę jednostkę okienną na ulicy, na której mieszkam, i zdałem sobie sprawę, że może istnieć nawet poważniejsze uzależnienie od klimatyzacji niż sugeruje artykuł. Najbardziej zasmuciła mnie świadomość, że energia, którą oszczędzam, nie uruchamiając klimatyzacji, jest zużywana kilka drzwi dalej przez kogoś, kto naprawdę kocha klimatyzację. (Mój kolega porównał to zdjęcie do ludzi, którzy lata temu umieścili mniejszy, przenośny telewizor na swoich starszych, masywniejszych konsolach).
Faktem jest, że klimatyzacja jest zasadniczo czarną dziurą energetyczną, która odpowiada za około 25% kosztów energii elektrycznej w domu. Z 6,4 milionami klimatyzatorów pokojowych w Nowym Jorku (i centralnym powietrzem w około dwóch trzecich wszystkich amerykańskich domów) możesz zrozumieć, jak zużycie energii elektrycznej może rosnąć szybciej niż licznik opłat za przejazd taksówką stojącą w korku w godzinach szczytu. Żadne z nich nie jest pożądane; oba są kosztowne.
Podczas gdy dobry klimatyzator pokojowy może działać w dowolnym miejscu od 36 centów za godzinę, wentylator sufitowy (działający na średnim poziomie) będzie kosztować mniej więcej grosz przez ten sam czas. Być może nadszedł czas, aby pomyśleć o cyrkulacji tego powietrza, zamiast go schładzać.